Magam Trophy, czyli jeden z najcięższych, najtrudniejszych i najlepszych rajdów offroad w Polsce. Na starcie rajdu zameldowało się 37 załóg, z czego 28 w klasie w której startujemy, czyli extreme. Nasz cel był prosty - sprawdzenie samochodu i załogi w najbardziej extremalnych runkach w ciągu pieciu dni. Od samego początku walczyliśmy o jak najwyższe lokaty. Pierwszy etap poszedł nam bardzo dobrze, uzyskaliśmy 5 czas z minimalną stratą do czołówki. Drugi etap był rozgrywany w nocy. Do ostatniego OS-u wszystko szło po naszej myśli, niestety etap kończył się rozległym grzęzawiskiem poprzecinanym głębokimi dołami. Na jednym z takich dołów uszkodziliśmy bardzo poważnie przednie zawieszenie i wspomaganie kierownicy, co wymusiło na nas zjechanie poza trasę OS-u, co skutkowało dużą karą czasową. Dzień drugi to etap z bardzo długimi i szybkimi odcinkami, gdzie pierwsi startowali zawodnicy z ostatnich lokat dnia pierwszego. Na drugiej pętli, przy znacznej prędkości najechaliśmy na "coś" co przebiło nam oponę. Zmiana opony trwała tylko kilkanaście minut, ale od tej pory jechaliśmy bez koła zapasowego. Potem było jeszcze trudniej, następne OS-y skłądały się w większości z "pływających łąk", które zawodnicy nazwai "ładogą" oraz głębokich bagien i trzęsawisk. Na jednym z tych bagien Marcin Łukaszewski z Magdą Duhanik tak uszkodzili komputer auta, że naprawa trwała dość długi czas. Nas też pech nie ominął, mały błąd, nie zwinięcie liny wyciągarki, wjazd do wody i urwanie przedniego lewego koła. Awaria wyglądała na bardzo poważną, początkowo myśleliśmy, że urwaliśmy nie tylko koło, ale również most. Była to najpoważniejsza nasza awaria na Magam Trophy 2012, która pozbawiła nas szans na walkę o czołowe lokaty. Etap czwarty ukończyliśmy tylko dzięki pomocy Pawła Kado, który pożyczył nam swój zapas. Sam niestety na następnej próbie, także uszkodził oponę i musieliśmy oddać pożyczone koło. Etap ukończyliśmy na trzech kołach! Trzeciego i czwartego dnia zaczęło się mozolne odrabianie strat. Auto sprawowało się bez zarzutu i pieliśmy się w górę w generalce. Piątego i ostatniego dnia postanowiliśmy rzucić wszystko na jedną kartę. Szaleńcza i ryzykowna jazda pozwalała nam wyprzedzać dość szybko załogi znajdujące się przed nami, ale na dośc stromych trawersach jadąc bez asekuracji odbiliśmy się od pieńka i dachowaliśmy, tracąc cenne minuty. Próba odrobienia skraconego czasu na stawianie auta na koła doprowadziła do drugiego dachowania, która była dużo poważniejsza w skutkach. Ponowne uruchomienie auta trwało ponad godzinę. Tegoroczny Magam Trophy to strome trawersy, głębokie bagna i pięciodniowy bardzo wymagający rajd. W klasyfikacji generalnej zajeliśmy 11 miejsce, lecz moglibyśmy osiągnąć o wiele wyższe, gdyby nie nieszczęśliwe zbiegi okoliczności. Taki jest już ten sport : gdyby nie kapeć, gdyby nie wywrotka ... Raz na wozie, raz pod wozem. Zakładamy że w przyszłym roku "na wozie." |
|
Już pod koniec poprzedniego roku, zespół Xtreme4x4 podął decyzję o zmianie klasy. Wszystko wynikło z potrzeby rozwoju. A ta decyzja nie mogła obyć się bez konieczności budowy nowego, przystosowanego do charakteru klasy auta. Założenie było jedno – przed nową konstrukcją postawiono zadanie sprostania w walce z najlepszymi załogami przeprawowymi w kraju, a to naprawdę duże wyzwanie. Postęp i rozwój pojazdów w rajdach przeprawowych przez ostatnie latach zaskoczył wszystkich, a chyba najbardziej organizatorów takich imprez. Stopień trudności przeszkód i tras, w porównaniu do kilku lat wstecz, jest znaczny, a zawodnicy z najwyższych lokat często nie wysiadają nawet z aut i niemal niemożliwe do pokonania próby, przejeżdżają na kołach.
Od decyzji, do rozpoczęcia realizacji, nie upłynęło wiele czasu. Cała praca odbywała się w firmowym warsztacie XTREME4x4 i trwała sześć miesięcy. Obserwacje i analizy doprowadziły do stworzenia auta od podstaw, opartego na konstrukcji zbliżonej do niezawodnego od pewnego czasu – samochodu teamu 4XDrive Roberta Kufla i Dominika Samosiuka. Konstrukcja oparta jest na ramie połączonej z klatką bezpieczeństwa wykonaną według załącznika J. Kształt ramy został w zasadzie narzucony przez połączone ze sobą elementy układu napędowego, czyli: silnik, skrzynię biegów, reduktor, wyciągarki i mosty. Rozstawy i odległości są zunifikowane z Gratem (autem Kufla), gdyż ze względów serwisowych, wały napędowe, wahacze, elementy mocujące, pochodzą z 4XDRIVE. Sercem auta jest silnik BMW m62 o pojemności 4.4 litra. Motor jest oczywiście odpowiednio zmodyfikowany i przystosowany do celów załogi. Silnik połączony jest z sześciobiegową skrzynią manualną, która także pochodzi z BMW. Reduktor to urządzenie z Robura 4x4, a wyciągarka z wersji BRDM. Moment obrotowy przenoszony jest na koła za pośrednictwem portalowych mostów Volvo o najszybszym przełożeniu. Mosty uległy dość dużej modyfikacji – standardowe, bębnowe hamulce, zostały przekonwertowane na wysokowydajne, tarczowe, systemu Porsche. Nałożono na nie aluminiowe, 16-calowe felgi z 36-calowymi Simexami, w których wnętrzu znalazły się beadlocki Xtreme.
Zawieszenie oparte jest na wahaczach przednich 4XDrive i tylnych Xtreme. Auto posiada amortyzatory Rancho 9000XL Pro Series Coil Over, które dysponują unikalnym rozwiązaniem. Jest to zdalne sterowanie twardością przez załogę z wnętrza pojazdu. Zasilanie paliwa oparte jest na dwóch niezależnych zbiornikach o łącznej pojemności 115 litrów i dwóch pompach. Jeden ze zbiorników jest specjalnie skonstruowany do dużych przechyłów na trawersach. Z tyłu auta znalazło się miejsce dla wyciągarki pomocniczej. Jest to urządzenie X-Series Xtreme z 40. metrami liny syntetycznej. Nadwozie oparte jest na stalowej klatce i ramie. Pozostałe elementy zostały w zasadzie wykonane z aluminium i kompozytów. Efekt – masa własna auta to 1 590 kg – dobry wynik, zważywszy na dbałość o bezpieczeństwo przy budowie klatki . A powracając do kwestii zabezpieczenia załogi – fotele Sparco, 3-calowe pasy bezpieczeństwa tej samej marki, dwa niezależne odłączniki prądu, gaśnice itp. To elementy spełniające normy bezpieczeństwa przyjęte przez regulaminy rajdów w Polsce.
Pierwszym etapem było skompletowanie wszystkich części składowych niezbędnych do rozpoczęcia montażu. Następny etap opierał się na przygotowaniu i zaadaptowaniu mostów, a potem wykonaniu ramy auta i osadzeniu w niej elementów napędowych, co pochłonęło zdecydowanie największą ilość czasu, wymagało bowiem dokładnego przemyślenia kwestii konstrukcyjnych. Gdy rama stanęła już na kołach, przyszedł czas na konstruowanie górnej części pojazdu, czyli klatki. W tym aucie pełni ona nie tylko rolę skrzynki bezpieczeństwa dla załogi, ale jest także elementem konstrukcyjnym, będącym bazą do zamontowania wielu innych części, między innymi wahaczy, wyciągarki, lamp, chłodnicy, dachu itp. ). Praca ta pochłonęła ogromną ilość czasu i energii. Po wszystkich wyżej wymienionych „zabiegach” przyszedł czas na elementy wnętrza i karoserii – maska, dach, podłogi, tunele, ściana grodziowa – nic nie mogło kolidować z elementami napędu. Po złożeniu konstrukcji i stwierdzeniu, że wszystko ze sobą kooperuje... doszło do demontażu. Wszystko po to, by konstrukcję można było pomalować i przystąpić do ostatecznego montażu. Precyzyjne skręcanie dziesiątek śrub, wiercenie dziesiątek nitów, montaż instalacji elektrycznej i układu chłodzenia zajęło miesiąc – ale efekt był naprawdę satysfakcjonujący i widoczny gołym okiem. Auto wyglądało zacnie.
Tydzień przed I rudną COVAL Pucharu Polski OFF-ROAD PL zaczął pracować silnik, czasu na testy niestety zbrakło. Jednak efekt startu jest zadowalający. Nigdy w spokojnych, normalnych warunkach, nie ma możliwości sprawdzenia auta w takim stopniu, w jakim można to zrobić podczas rajdu, zwłaszcza, jeśli jest to rajd naprawdę trudny. Efekt pracy? Powstał samochód zdolny do walki o najwyższe lokaty. Detale, które należało poprawić, zostały poprawione bądź znajdują się w trakcie testów. Załodze, aby wykorzystać 100% możliwości własnych i nowej maszyny, nie pozostało nic innego, jak „wjeździć się” w tą konstrukcję, poznać ją i przyzwyczaić się do niej. A to z pewnością wymaga trochę czasu. Auto by nigdy nie powstało, gdyby nie sztab ludzi, którzy je budowali, pomagali, doradzali i trzymali kciuki. Podziękowania należą się szczególnie naszym rodzinom – mojej i super mechanika – Marcina Krawczyka – za wyrozumiałość i zachowanie spokoju przez te kilka tysięcy godzin poza domem. Nie mogę zapomnieć także o moim tacie, który podjął się całości spawania i wykonania najbardziej precyzyjnych prac, Piotrze Świerzu, który wykazał się ogromną cierpliwością, Grześku Urbanie – niezawodnym pilocie i doradcy teamu, firmie Xtreme4x4.pl i wreszcie o Dominiku Samosiuku, który zaoferował cenną pomoc i doradztwo techniczne.
Strona 4 z 5
Copyright © 2010 xTreme4x4
All rights reserved
Projekt i realizacja:
Cedrowa Grupa
www.cedrowa.pl